Czytam wasze komentarze i postanowiłem dorzucić swój kamyczek. Dla mnie fotografia przyrodnicza to coś więcej niż doskonałe kadry - ostre, perfekcyjne w kompozycji i technice. Zdjęcie to tak naprawdę czubek góry lodowej, Najważniejsze jest to czego nie widać. To wcześniejsze przygotowania: obserwacja zwierząt, odnajdywanie miejsc gdzie można spotkać je częściej, poznawanie biotopu. Generalnie przebywanie w kontakcie z przyrodą.
Poranne wstawanie - gdy budzik uparcie melduje godzinę, a głosy w głowie mówią:- jeszcze chwilę! - dajj spokój, po co ci to?. Potem godziny w czatowni, gdzie każdy jest sam ze swoimi myślami, gdzie nigdzie ci się nie śpieszy,
gdzie sytuacje trafiają się zaskakujące, gdzie serce bije szybciej bo akurat przyleciał i siedzi tak jak nigdy. Dopiero na końcu jest samo zdjęcie. Ta wisienka na torcie. Czasami słodka, a czasami tak kwaśna że ..twarz wykrzywia ( a kto mi zabroni lubić kwaśne). Zdjęcie zobaczy wiele osób powiedzą o nim to i tamto, ale nie ma to znaczenia bo mojego bycia sam na sam z przyrodą nikt nie opisze, bo to MOJE BYCIE Z PRZYRODĄ. Dziękuję za uwagę i przepraszam za off.