Długa historia...
#21
Napisano 06 listopada 2008 - 15:16
#22
Napisano 08 czerwca 2009 - 22:42
Ale cofnijmy się rok wcześniej, Czerwiec 2008 i moje trzecie spotkanie z wodnikiem.
Uzbrojony w wodery i nożyce kuchenne, ukradzione żonie, ruszyłem poprawiać naturę.
Niestety w starorzecze mogę wejść tylko w samo południe, kiedy ptaki są najmniej aktywne.
Pierwsze podejście i od razu porażka, jeszcze nie doszedłem do połowy a woda za pas i dno niepewne. Eeee niema głupich jak mnie tu zassie, to nigdy mnie nie znajdą.
Odwrót, ale teraz już na pewno nie odpuszczę.
Już w drodze powrotnej wszystko obmyśliłem. Trochę przypominając sobie wątek kolegi terenowca trochę z własnego pomysłu skonstruowałem pojazd pływający o napędzie nożnym.
W obiektyw uzbroiłem go później. Pierwsza wersja składała się tylko z dętki i sznurka. Ten sznurek to żebym za głęboko się nie zanurzył
Juz następnego dnia w samo południe objuczony jak wielbłąd, drałowałem na miejsce zasiadki. Teraz bez problemu dopłynąłem do drugiego brzegu, wyciąłem kilka uschniętych trzcin, lekko oczyściłem luki i powrót na brzeg. Dętka sprawdziła się w stu procentach, miałem pełen dostęp do miejsc, do których nigdy bym nie doszedł. Ale, jako że jestem człowiek z natury ostrożny, przywiązałem sznurek do brzegu, żeby w razie przebicia dętki szybko przyciągnąć się do brzegu
Cały czas zastanawiałem się czy aby nie za bardzo pozmieniałem na jego ścieżce. A tym większym niepokojem ukryłem się na brzegu. Przykrycie standardowe i leżakuje, komary zaraz zaczęły nadrabiać zaległości w spożyciu krwi, ale co tam ważniejsze jest pytanie czy cały tan wysiłek nie poszedł na marne.
Pojawił się trochę później, myślę, że to raczej przez upał niż moje południowe odwiedziny.
I wreszcie udało mi się zrobić w miarę czyste zdjęcia.
Efekty są, jakie są i lepiej już nie było. Nie zbliżyłem się do niego nawet o centymetr i nic więcej z tego nie wycisnę.
Pomyślałem też o patyku dla zimorodka. Wbiłem go na czterech metrach, na ładnym tle, niestety później zeżarły go bobry
Pliszki od razu zaakceptowały nowe miejsce do polowań, zimorodek nie pojawił się tego dnia.
Głowa poza GO lub lekko ruszona.
Potem przyszło załamanie pogody i deszcze.
Pojechałem tam kilka dni później, ale wiele się zmieniło. Starorzecze mocno zaczęło zarastać rzęsą, zimorodek, nie miał już tu, czego szukać.
"Mój" wodnik nie przeszedł swoja ścieżką. Odzywał się trochę dalej, nawet go nie wabiłem, niech wędruje w świat.
Tak zakończyła się historia tego miejsca. Pomimo porażki, zawsze z sentymentem tam zachodzę
#23
Napisano 08 czerwca 2009 - 22:59
#24
Napisano 08 czerwca 2009 - 23:29
pozdr
#25
Napisano 09 czerwca 2009 - 07:06
#26
Napisano 09 czerwca 2009 - 07:32
#27
Napisano 09 czerwca 2009 - 08:45
#28
Napisano 09 czerwca 2009 - 08:54
Bardzo żałuje że nie mam takich zdjęć, wystarczyło ustawić aparat na statywie i pilotem pstrykać. wtedy nie pomyślałem o tymChciałbym Cię zobaczyć w tej gumie, z nożyczkami, po środku bajora
Jest w tym samym miejscu. Mam wypatrzone trzy stanowiska wodników i to z zeszłego roku jest najsłabsze. Wtedy miałem 400 mm. teraz mam 200 i muszę kombinowaćW tym roku nie wrócił?
#29
Napisano 27 sierpnia 2009 - 21:39
Z tamtego roku miałem jeszcze trzy spotkania z wodnikiem.
Trochę przypadkowo.
Kilometr od mojego domu jest takie małe , mocno zarastające bajorko, jakieś dawno odcięte starorzecze Nidy. Miejsce mogło by być idealne gdyby nie wysokie drzewa rosnące wokoło. Prawie cały czas lustro wody jest w głębokim cieniu. Poza tym miejsce idealne, spokojne i blisko domu.
Co roku Kurka Wodna wyprowadza tam lęgi i na nią się zasadziłem.
Niema kompromisów, chcesz robić zdjęcia, staraj się robić to dobrze.
Karimata na glebę na to niezastąpiony płaszcz wojskowy, statyw na płasko żeby tylko byś jak najbliżej lustra wody. Przykryłem się siatką i leże. Po godzinie zaczął namakać mi brzuch, ale nic to coraz mniej przeszkadzają mi takie drobiazgi. No dobra leże i udaje że mnie niema.
Dzisiaj już nie pamiętam ile czekałem, jakoś tak późnym popołudniem coś się ruszyło w trzcinach. W pierwszej chwili nie poznałem co to za ptak, dopiero po spojrzeniu przez obiektyw poznałem jegomościa wodnika, raczej młodego. Cały czas śledzę go w wizjerze, niestety nie podszedł na odległość pozwalającą na udane zdjęcia.
Jak się potem przekonałem to jego stała ścieżka i nie mam szans na lepsze zdjęcia.
Odpuściłem mu, u mnie bobry wykazują dużą aktywność więc może kiedyś warunki oświetleniowe tam się poprawią
Kurka nie pojawiła się nigdy, nie wiem czy one walczą ze sobą o terytoria, pokarmowo pewnie są dla siebie konkurencją
Tu jeszcze pozwolę sobie przedstawić mały wycinek kadru.
Kiedyś zrobię podobne zdjęcie, dobrej jakości i wtedy rozgrywkę z wodnikiem uznam za wygraną.
Tak zakończyłem moje spotkania z wodnikami w 2008 roku.
#30 (Michał Vogelgesang)
Napisano 28 sierpnia 2009 - 05:27
Sprzęt: NIKON D300; 18-70DX; Tamron 150-600; SIGMA 50/2.8 MACRO, SIGMA 10-20, AF-S 300/4 1.4 1.7
Moja wizytówka
#31
Napisano 28 sierpnia 2009 - 08:02
#32
Napisano 07 grudnia 2009 - 01:04
Na szczęście nie z powodu braku wodników, te dopisały znakomicie.
Wiosną spacerując wzdłuż starorzecza zlokalizowałem trzy rewiry.
Pierwszy, ten z zeszłego roku ze względu na zbyt dużą odległość fotografowania odpuściłem sobie.
Drugi podobnie. Piękne miejsce, uschnięte drzewo leżące w bagnie, po jego gałęziach przemyka wodnik. Ale potrzebna jest długa ogniskowa.
Wreszcie trzeci dość mocno zarośnięty kępami tataraku, daje jednak szanse na trafienie go z bliska. Postanowiłem spróbować
Pierwsze podejście bardziej jako rozpoznanie. Usiadłem trochę z boku.
Tutaj brzeg podnosi się stromo na wysokość jednego metra. Jedyny sposób na dobrą perspektywę to usiąść w woderach, w wodzie przy brzegu.
Dzisiaj siedzę jednak na brzegu, zanim wejdę w bagno muszę wybrać odpowiednie miejsce.
No więc siedzę, przykryty siatką ukrywam se w trawie.
Przyszedł zgodnie z planem, na przeciwnym brzegu od lewej wędruje po połamanej trzcinie. Miejsce dobre, złapał bym go w jakiejś większej luce. Już wiem gdzie jutro usiądę.
Po chwili z prawej strony pod moim brzegiem widzę jakiś ruch. Powolne przekierowanie aparatu, to on wraca. Przeszedł po odkrytym terenie około dwóch metrów. Trzasnąłem mu kilka klatek, zajęty sobą nie zwrócił uwagi na hałas. Powędrował z powrotem do swojej ostoi.
Następnego dnia siedziałem po pachy zanurzony w bagnie. Z poziomu wody teren już nie wydawał się taki czysty. Potem już bez emocji próbowałem mu pstryknąć jakąś fotkę. Niestety ani razu nie miałem czystego pola.
Czyli znowu porażka, na pocieszenie zostało mi zdjęcie a wczoraj, jedyna fotka wodnika w tym roku
Teraz po dwóch latach zmagań z wodnikiem muszę powiedzieć, że jest on łatwym tematem i w 2010 zakończę tą rozgrywkę sukcesem
Wtedy przyjdzie pora na rycyka
#33
Napisano 07 grudnia 2009 - 10:25
Trzy lata na gatunek to całkiem dobry wynik.
#34
Napisano 07 grudnia 2009 - 15:33
Pozdrawiam
#35
Napisano 07 grudnia 2009 - 16:21
Canon 5DIV, 6DII, 7DII, 50D, 40D, EF 17-40L, EF 400/5.6L, EF 70-200/4L, EF 24-70L, 85/1.8, YH324C.
Podobne tematy
Temat | Podsumowanie | Ostatni post | |
---|---|---|---|
Historia pewnego wschodu |
|
||
kOKOn- historia jednego dnia |
|
|
|
Historia pewnego świtu... |
|
|
|
moja historia |
|
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych