Marecki, Takie spotkanie robi niesamowite wrażenie.
23.

Ostatnio czytałam tu na forum proces mieszania i sklejania w jedno kawałków jawy z rzeczywistością i szczyptą emocji, z których powstaje niezwykła karma dla duszy. Wspaniałe obrazy okraszone finezyjną grą słów. Opisany proces w moim mniemaniu w dużej mierze dotyczył strefy duchowej, która za sprawą autora stała mi się bliska. Przez chwilę mogłam spojrzeć w sposób w jak i on widzi przedstawiany przez siebie świat. Wszystko to, spowodowało że zdjęcie wzruszyło mnie bardziej, zatrzymało na dłużej bo sprawiło, że posiadłam wiedzę o sposobie jego powstania. Wiedziałam ile dla autora znaczyło, w jaki sposób odbywały się przygotowywania i jak miał się do tego czas, który upłynął od chwili wykiełkowania pomysłu do czasu jego powstania. Krąg wydarzeń towarzyszących tej jednej chwili spowodował, że z płaskiego ładnego obrazka ciąg pokazanych obrazów nabrał wymiaru krainy, których za zakrętem jest cała masa a które w przypływie szarzyzny mijamy codziennie nie odwracając głów w ich kierunku. Tu zgadzam się, że dobry opis czy trafny tutuł buduje część zdjęcia. Faktycznie szkoda, że tak mało ich na forum. Brak gdzieś tutaj dyskusji, która zatraciła się w zachwytach albo złości uproszczonych do zwykłego pięknie albo do kosza. Rozumiem każdemu z nas brak czasu, czasami szkoda bo wiele tracimy.
Nie robię tego dla trofeum o którym pisał autor o ptaszku, łosiu , łące. Ilu z nas tak naprawdę wie jak niezwykły różnorodny i złożony to świat. Jakie jest bogactwo zachowań i struktur społecznych występujących pomiędzy osobnikami tego samego gatunku a ile pomiędzy osobnikami różnych gatunków? Ilu wie, że na drzewie, które widzę z biura przesiaduje, co najmniej kilkadziesiąt gatunków ptaków i nie wszystko, co małe i szare to wróbel a duże i czarne to wrona. Przy ptakach są co najmniej dwa elementy, których nie jestem w stanie przewidzieć posiadając wiedzę 3 profesorów i tony przeczytanych książek. Zjawiska atmosferyczne, na która nie mam wpływu i które zaskakują mnie każdego dnia mieszają się z organizmem żywym objętym w pewne ramy, ale zmieniającym się w czasie i tak nieprzewidywalnym jak to, czy w marcu będzie odpowiedni kolor nieba dla starej wierzby na środku rozległych polderów.
Proces tworzenia jak w przypadku krajobrazu wygląda podobnie, ale obarczony jest podwójnym ryzykiem. Obrazy powstałe w mojej wyobraźni mogą nigdy nie powstać, bo któryś z czynników może nie zgrać się w czasie i przestrzeni. Mogę znaleźć miejsce, mogę oczami wyobraźni ujrzeć aktorów na scenie, ale czy ten sen się ziści, czy będzie miał szansę powodzenia. W dużej mierze oprócz pracy, jaką wkładam w spełnienie swoich wyobrażeń będzie zależało to od tego, jak wiele los wespół ze szczęściem będzie chciał mi dać.Czy dzisiejszego poranka znów będzie zemnie drwił czy uszczknie rąbka tajemnicy a może odsłoni przede mną świat wyśniony i wyczekany.
Już sama możliwość obserwacji to niesłychana frajda. Możliwość podglądania sytuacji śmiesznych, ale i tych najzwyklejszych. Sroka ciągnąca myszołowa na skrzydło, mówi: hej stary daj skubnąć trochę z tego mięcha przecież jestem mniejsza, ale tak samo ważna. A wielki rozwrzeszczany osiłek, który rozgania inne ptaki po kątach czyż nie przypomina sąsiada spod trójki?. Dostrzeżenie cech, które śmieszą bawią, ale i wzruszają. Możliwość przełożenia tego na nasze życie i sytuacje, które nas spotykają. Rzeczy zaskakujące, jak „kura”, której nikt nie rusza, czy zbir który rozgania całe towarzystwo, masa tych mniejszych jednak nie mniej znaczących czyścicieli. Cała gama zachowań, kolorów, dźwięków i zapachów. Nie mam tego na żadnym z kanałów w TV, choć mam ich wiele. Patrzenie w kineskop daje pewne wyobrażenie, ale dopiero możliwość wyciągnięcia ręki, poczucia zapachu padliny, usłyszenia pisku walczących myszołowów nad głową, doznanie zapachu poczucia realnego strachu w chwili, kiedy jeden z ptaków leży na łopatkach daje możliwość liźnięcia i przedsmak tego, co ptasi świat ma mi do zaoferowania.
Kadrowanie w takich chwilach odbywa się jakby poza pewnymi ramami, bez udziału całej tej mądrości o podziałach, światłach i tym podobnych. Powstaje w sposób intuicyjny bo zazwyczaj brak czasu na zastanawianie czy ptak ma być z lewej czy prawej strony. Zdjęcie, no cóż powinno nieść ładunek emocji, a o jego wartości zapewne decyduje mnogość niekończących się dróg prowadzących do satysfakcji z oglądania przedstawianego wycinka rzeczywistości. Do ciągłej jego analizy i wyobrażeń o czasie przed i po powstaniu zdjęcia. Ale moim zdaniem w dużej mierze zależy to od wrażliwości odbiorcy, na którą ja, jako autor nie mam wpływu. Ktoś w zwykłym kwadracie zobaczy piękno i będzie godzinami się w niego wpatrywał a jego obrót o 45 % spowoduje istne szaleństwo.
Dlatego dla mnie ważne jest to, co ja przeżywam, co jest lekarstwem dla mojej duszy pokaleczonej przez wydarzenia dnia codziennego. Gdzie zapominam, co ważne, co piękne i co daje satysfakcję. Możliwość posiadania wiedzy że są obok rzeczy wyśnione, prawie że nie realne, piękne swojej prostocie i tak nieprzewidywalne i zaskakujące, że mogę bez znudzenia wracać do nich codziennie.
Jak przekazać odbiorcy, że w chwili gdy ptak, który ma 2, 5 m rozpiętości skrzydeł i dziób, którym może otwierać konserwy, lądując bezszelestnie pod budą powoduje u mnie drżenie rąk i ból brzucha? Ból niezwykle przyjemny, mrowienie jak podczas pierwszej randki z facetem, który wydaje się nieosiągalny, piękny, tak idealny, że prawie nierzeczywisty. Jak pokazać żal za straconą chwilą, kiedy ptak pokazuje się tylko na dwie minuty a zarazem to szczęście, że dane mi zobaczyć go z kilku metrów nie w zoo czy ogrodzie za smutną siatką, ale dumnego i wolnego.
Mnie cieszy przeżyta chwila, zdjęcie staje się produktem ubocznym i szczerze mówiąc mało obchodzi mnie to, czy odbiorca będzie płakał czy śmiał się jak zobaczy srokę ciągnącą myszołowa za skrzydło. Pokazuję je tutaj, bo w pewnym sensie jestem próżna , jak wszyscy i też czasami lubię jak się mnie pogłaszcze i pochwali. Jednak nigdy nie dowiem się tego w ilu domach wisi moje zdjęcie a na ilu portalach jest wyśmiewane i tak naprawdę do niczego ta wiedza nie jest mi potrzebna.
Liczy się to, co ja jestem w stanie przeżywać i ile jestem w stanie czerpać potem z tego, co zostaje we mnie. Wszystko to, co powoduje, że przez chwilkę mogę poczuć się znów jak szczęśliwe dziecko i klaskać z radości w ręce w małej ziemiance na środku łąki. Śmiać się do siebie oglądając niezwykle obrazy, które odbywają się każdego dnia bez naszej wiedzy i zazwyczaj poza naszym udziałem. Czas, kiedy mogę znowu pomyśleć o tym, co dla mnie, jako człowieka ważne, żeby się nie zatracić w pędzie beznadziejnej pogoni za rzeczami materialnymi, które dają złudne szczęście.
Fotografia ptaków to wbrew pozorom kawał ciężkiej pracy, wiele wyrzeczeń, zmarzniętych rąk, kłótni o choć jeden dzień wyrwany rodzinie. Nie ma lepszej czy gorszej kategorii obrazu, wartość każdej kategorii i ładunku emocji jakie niesie ze sobą obraz jest w nas - wyrażona dla każdego swoją własną miarą. Najważniejsze to otworzyć się na to co czeka na każdego z nas za starym dębem na rozstaju dróg i nie bać się pokazywania swojej wrażliwości innym.
24.
25.

26.

P.S. Sierp, no popatrz zazwyczaj najdalej nam do najprostrzych rozwiązań.