No więc i ja wkońcu mam swojego myszaka
A zaczeło się całkiem niewinnie: Wstałem sobie jak normalny człowiek po 12 godzinnej (19 - 7) nocnej zmianie parę minut po 12 i po szybkim "śniadanku" wybrałem się sypnąć ziarna do karmnika przy mojej budzie. Kilkanaście minut jazdy samochodem i jestem na miejscu. Jeszcze tylko jakieś 300 metrów spacerku i już sypię słonecznik czekającym na wyciągnięcie ręki drobiazgom. "Moje" sikory tak się już przyzwyczaiły do mnie, że nie odlatują dalej niż na 2-3 metry, kiedy uzupełniam karmnik, a niektóre siedzą w odległości 50-70cm - szczególnie ubogie są tak bezczelne

Dziś nie miałem zamiaru siedzieć w czatowni, więc nie brałem ani statywu, ani krzesełka - tylko karma i plecak z aparatem. Jednak jako że dość mocno wiało postanowiłem wejść na chwilę do budy i trochę odtajać. Jak już wlazłem, myślę sobie: "wyjmę aparat, to może choć jakiegoś dzwońca ustrzelę" Jakieś 3-4 minuty po wejściu do budy, słyszę pojedyńczy pisk myszołowa i w chwilę potem rozjazgotały się i czmychneły wszystkie sikory i dzwońce. Myślałem, że po prostu myszołów przelatywał i je spłoszył, ale w kilka sekund po tym na jednym ze ściętych przez bobry drzewek, które leżą przed budą ląduje myszak. Gwoli wyjaśnienia, muszę powiedzieć, że do tego drzewka była przywiązana porcja rosołowa, którą objadały do tej pory jedynie sójki i sroki. Ja w ciężkim szoku - aparat mam co prawda wystawiony przez okienko, ale ani statywu ani krzesełka - siedzę w kucki, ręce mi się trzęsą, nogi jeszcze bardziej

Nie czekając na nic zaczynam trzaskać foty - wiem, że powinno się spokojnie poczekać, aż zacznie jeść, ale łatwo powiedzieć jak pierwszy raz widzi się przed obiektywem TAKIEGO modela

Migawka wesoło trzaska, ja co chwila zmieniam czas i przysłonę - żeby choć jedna klatka wyszła w miarę dobrze naświetlona. Myszak nic nie robi sobie z moich wygłupów - siedzi na ściętym dzewku niecałe 6 metrów od obiektywu i rozgląda się. Za chwilę podrywa się i siada na mięsko - porywa je i przenosi prosto za kołek na którym jest umocowany karmnik dla drobnicy. No i jest po fotkach, robię jeszcze kilkanaście klatek ale na pierwszym planie jest kołek, a zza niego raz ogon, raz głowa myszaka - czyli rewelacja

Niestety chyba dwu dniowa porcja była zbyt zmarznięta, bo po chwili myszak startuje i siada na pobliskim drzewie. Robię jeszcze 2-3 fotki, niestety pomiędzy mną a drzewem jest krzak i znów na pierwszym planie patyki. Taki to skończyło się moje dzisiejsze sypanie słonecznika do karmnika

Wstawiam dwie fotki, które wyszły jako tako:
471

472

Wiem, że kadry mierne, ale radochy miałem po pachy