Tegorocznego lata miałem okazję podczas burzy zobaczyć jak rosnące na brzegu rzeki drzewko, z trzaskiem zwala się do wody. Niesamowite wrażenie. Drzewo dryfując, zaklinowało się o inny pień, zwalony dwa lata wcześniej - tym razem przez bobry - nieopodal ich hotelu.
Nic dziwnego, że wkrótce pojawiła się tam "brygada remontowo-budowlana".

Zwierzątka pracowały głównie na nocnej zmianie, ale troszkę rano też się udało podpatrzyć.
Na pierwszym zdjęciu, tłuściutki, starszy osobnik, o charakterystycznej końcówce ogonka. Najlepszy alpinista w grupie, ale czasem i on zsuwał się z pnia, co wyglądało bardzo komicznie.

1

Tu dla odmiany młodzieniec, dość ciemno ubarwiony, choć na tym zdjęciu kiepsko to widać. Regularnie przez trzy dni podpływał najbliżej mnie, przy zadowalającej ilości fotonów światła.

2

Na kładce..
3

Prace wykończeniowe..
4

Remont trwał około tygodnia, może półtora..


Tradycyjnie przepraszam za złą jakość zdjęć i zbyt długi opis. Chciałem się podzielić wrażeniami i zachęcić do podpatrywania tych sympatycznych zwierzątek, jeśli macie okazję ku temu.