Saint (...)
-----
Do rzeczy.
Przepis jest o tyle śmieszny, że wprowadza zakaz fotografowania z zastrzeżeniem, że nie można robić zdjęć jeśli płoszymy przy tym ptaki. Nie da się arbitralnie ocenić tego, kiedy przy fotografowaniu ptaki płoszymy, a kiedy nie. Próbując podchodzić czaple, mając trochę wprawy płoszymy ją z 50m, a nad Morskim Okiem orzechówki turystom prawie kanapki z rąk wyrywają. Tym samym przepis staje się zupełnie absurdalny.
Czym się kierowano przy jego wprowadzaniu - zapewne 'dobrem przyrody'.
Aczkolwiek może zamiast wprowadzania bezmyślnych przepisów, Ministerstwo Środowiska zajęłoby się wreszcie np. planami ochrony dla Natura2000, albo przyciśnięciem RDOŚ-ów do sporządzenia planów ochrony całego mnóstwa rezerwatów które jeszcze takowych nie mają, a mieć powinny..
Zamiast tworzyć jakieś straże ochrony przyrody, które jak straże leśne będą zapewne polegały na utworzeniu kilku nowych etatów dla kolegów nadleśniczych, należałoby usprawnić już działającą, a kulejącą Straż Leśną..
Ochrona przyrody w Polsce pełna jest paradoksów, absurdów, wzajemnych zaprzeczeń, bezmyślnych zapisów. Niestety dotyczy to całego przekroju działań (z nielicznymi wyjątkami) podejmowanych przez ministerstwo indywidualnie, czy we współpracy z lasami państwowymi (uff.. dobrze chociaż, że nie zmieni się diametralnie finansowanie LP o czym jeszcze do niedawna mówiono.).
Dziś w Polsce rząd ochrania przyrodę fikcyjnie - na papierze. Realnie - w terenie robią to pasjonaci z organizacji pozarządowych, z mnóstwem sił, samozaparcia. Niestety, ale takie są realia naszego kraju.
Dlatego absurdalność zapisu osobiście mnie nie dziwi. Dziwi mnie natomiast troszkę ta mała panika jaka się rozpętała wśród - mówiąc ogólnie - pasjonatów przyrody (począwszy od obserwatorów, na fotografach kończąc). Ot - nie pierwszy i nie ostatni punkt w ustawie, który nijak nie znajduje odzwierciedlenia w realnym świecie i który zostanie bardzo szybko zweryfikowany przez rzeczywistość.