U mnie generalnie cicho, bo sprawy rodzinne powodują, że fotografowanie odłożyłam na jakiś czas. Jednak ciągnie wilka do lasu i dziś wieczorem zrobiłam mały spacer. Trzy największe norowiska, z którymi wiązałam największe nadzieje, niestety puste. Z czterech tylko jedno zamieszkałe. Jedno zniszczone przez ludzi, drugie rozdeptane przez krowy, w pobliżu trzeciego dwa martwe lisy... ale... w najmniej spodziewanym miejscu, na wiejskim wysypisku śmieci niespodziewane dzisiejsze spotkanie i niespodziewanie duże już w tej norze kabanki. Ufne niezwykle, nic im nie przeszkadza. Norowisko położone kilka metrów od ruchliwej drogi. Bardziej od trzasku migawki interesował je mój ruch. A że spotkanie nie planowe to i klatki byle co. JAk się pojawiły miałam wyrzuty sumienia, że akurat w tej chwili a ja musiałam tu plackiem paść jak długa, żeby ich swoją postawą nie stresować. Na szczęście po kilkudziesięciu minutach zabaw w podrzucanie kreta i szczypanie się po tyłkach, maluchy schowały się w norze a ja mogłam się wycofać.Teraz jakiś czas przerwa, żeby wywietrzał mój zapach a następna zasiadka dużo metrów dalej, oj dużo dużo. Szkoda by było je stracić.
1007.
1008.