Aż dziwne że to już miesiąc od mojego powrotu z urlopu na Gran Canarii - sam nie wiem kiedy to zleciało.
Więcej słów będzie w kolejnych częściach tej "sagi" bo myślę, że trochę tego będzie a i Emwi obiecał się "dopiąć".
Tak tylko krótkim tytułem wstępu...
To moja druga wizyta na "Kanarach", pierwsza była Teneryfa relację znajdziecie na Forum.
Po Teneryfie wiedziałem że w ten rejon jeszcze wrócę, bo to miejsce które odpowiada mi chyba najbardziej - przynajmniej z tych gdzie do tej pory byłem. Klimat cudowny, różnorodność szeroko rozumianej przyrody niesamowita.
Rację mają Ci, którzy mówią o GC jako o kontynencie w miniaturze. Można tam bowiem w jeden dzień doświadczyć wszystkiego - od oblewania się potem na gorących nadmorskich wydmach po wylewanie potu w czasie górskiej wspinaczki, od surowych wulkanicznych krajobrazów po bajecznie zielone, zachmurzone wybrzeże na północy.
No i te banany...

Tyle słów na początek i żeby było też i foto, to kilka obrazków pokazujących co na wyspie można spotkać...
Na początek oczywiście moje ukochane góry:
1.

2.

Górki płynnie przechodzą w wydmy
3.

4.

5.

a te oczywiście prowadzą nad morze
6.

7.

8.

wszędzie można spotkać kolorowe roślinki, niestety w lipcu już mocno zmęczone słońcem
9.

10.

a pomiędzy roślinkami skaczą i fruwają różne ptaszki i robaszki...
11.

12.

najdziwniejsze są jednak tamtejsze kolorowe, przerośnięte wróbelki...

13.

żeby nie było "pechowo"od początku
14.

Ciąg dalszy bęęęęędzie i bęęęędzie, ponad 1100 zdjęć na kartach przywiozłem
