tak samo zrobiłem z moim w Bieszczadach:Ale najczęściej jak się uda w miarę blisko podejść to robię taką małą sztuczkę. Zatrzymuję się (stoję nieruchomo, trzymam aparat w pozycji "gotowy do strzału") i czekam aż "spadnie" na ziemię za zdobyczą. Zazwyczaj wtedy wraca na ta samą gałązkę o ile nie jest ona w szczerym polu. W tym samym czasie staram się bez gwałtownych ruchów zrobić krok lub dwa do przodu. I tak kilka razy.
89.
wypatrzyłem go z daleka, był mocno zajęty polowaniem ppo chłodnej nocy
90.
więc jak tylko leciał po kolejną ofiarę starałem się zrobic kilka kroków do przodu, pare minut to trwało:
91.
Był chwilami zaniepokojony, ale wtedy nieeruchomiałem i...dał podejść bliżej....
c.d.n. - regulaminu trzeba przestrzegać....