To było tak:
Wybrałem się na zasiadkę do lasu w bardzo pochmurny i chwilami deszczowy dzień w połowie maja 3 lata temu. Jak to zwykle w takie dni światło jest kiepskie ale szansa na to, że zwierz wyjdzie większa. Idąc na miejsce zasiadki przemokłem nieźle czołgając się do leżącej kozy, która oczywiście uciekła

No ale w końcu zasiadłem na skraju bukowego młodnika mając przed sobą troszkę otwartej przestrzeni w prześwietlonym starodrzewiu bukowym. Byłem zasłonięty tylko przez gałązki buczyny. Szybko przede mną pojawił się lis. Ale przemknął tylko niczym duch i w chwili gdy nacisnąłem spust mykita był poza głębią ostrości (o czym oczywiście przekonałem się dopiero po wywołaniu filmu). No trudno, czekałem dalej. Po niedługim czasie jakieś 100m ode mnie znacznie niżej (Zdjęcia wykonane są w górzystym terenie - Pasmo Brzanki na Pogórzu Ciężkowickim) pojawił się koziołek. Długo obserwowałem go jak wyznaczał granice swojego leśnego królestwa, znęcając się nad małymi drzewkami czy sterczącymi patykami.
228
W końcu podszedł bliżej i zaczął się paść pośród bujnych paproci.
229
W tym momencie nacisnąłem spust aparatu i koziołek pewnie usłyszał trzask migawki gdyż zaciekawiony błyskawicznie zaczął posuwać się w moją stronę. Serce zaczęło mi walić ze zdwojoną szybkością. W głowie miałem dylemat: czy naciskać spust już, czy poczekać aż koziołek podejdzie jeszcze bliżej. Zdawałem sobie sprawę, że powtórny trzask migawki może spowodować natychmiastową ucieczkę mojego bohatera. Na szczęście wiatr miałem korzystny a ponadto usadowiony byłem nieco wyżej niż znajdował się rogacz. Wreszcie uznałem, że jest dostatecznie blisko i nacisnąłem spust. Kozioł stanął i zaczął uważnie spoglądać w moją stronę (fot.224) Węszył i nasłuchiwał, ale najwyraźniej nie wiedział co jest przyczyną tego dziwnego dźwięku co chwilę wydobywającego się ze skraju młodnika. Wreszcie zaczął posuwać się łukiem w moją stronę (fot.225 i 226). Miałem wrażenie, że chce mnie przepędzić – być może wziął mnie za jakiegoś pobratymca, który naruszył granice jego rewiru i siedzi sobie gdzieś w młodniku. Widziałem jak drżą mięśnie kozła po każdym trzasku migawki mojego aparatu. Odległość jaka dzieliła mnie i rogacza to było najwyżej 10m. Rogacz postał chwilę i nagle wskoczył w młodnik na lewo ode mnie, najwyraźniej spodziewając się tam rywala. Widziałem przez gąszcz listowia jak z odległości 3-4m patrzy w moją stronę i węszy. Pewnie wyczuł mój zapach bo nagle wyskoczył jak poparzony z młodnika i po kilku skokach zniknął w gęstwinie drzewek po drugiej stronie dolinki.
To chyba moje najbardziej niesamowite spotkanie z rogaczem jakie przeżyłem.
Ciekawe w jaki sposób mój bohater dorobił się tego rozdarcia łyżki (ucha)? Pewnie niezły musiał być z niego rozrabiaka.
To tyle mojego ględzenia

Pozdrawiam