Omszone ogromne pnie drzew, wykroty, gęsty parasol liści, przez który światło słoneczne ledwo dociera do warstwy podszytu i runa. Liczne dziuplaste suche pnie, przyozdobione białymi żagwiami. Takie jest powszechne wyobrażenie o puszczy. I takie widoki jakże często miałem przed oczyma. Szczególna radość odczuwałem, gdy mogłem stanąć pośród prawdziwych leśnych olbrzymów, które pamiętały czasy dziewiętnastowiecznych powstań, a może nawet czasy Rzeczypospolitej szlacheckiej. I nie były to pojedyncze egzemplarze, lecz całe zgrupowania potężnych jodeł, buków, czy finezyjnie powykręcanych pni jaworów. Człowiek czuje się naprawdę małym wobec ogromu takich drzew, których średnica pni sięga nieraz 1,5 metra, a wysokość może nawet przekraczać 40 metrów. Jeśli dodamy do tego jeszcze dżdżystą aurę z podmuchami wiatru strącającymi wielkie suche konary, które z hukiem lądują gdzieś w pobliżu leśnego wędrowcy, to już mamy zapewnione zupełne poczucie nikczemności ludzkiego bytu. Widok takiej rozszalałej puszczy sprawia, że w pełni odczuwamy respekt wobec potęgi natury, albo jak kto woli Stwórcy. Na szczęście puszcza ma nie tylko groźne oblicza. Cudowny jest zawsze poranek w karpackiej kniei. Gra świateł, mgieł i odgłosów leśnych mieszkańców stwarza nieprawdopodobny nastrój. Człowiek aż chce, by trwało to wszystko wiecznie, by nie nastąpił kolejny etap dnia – skwarne południe. Ale i ono ma swój urok. Miło jest wtedy usiąść gdzieś na murszejącym wykrocie w pobliżu wartko płynącego i dającego ochłodę strumienia, i posłuchać rytmicznego stukania dzięciołów, bzyczenia rojów owadów, śpiewu ptaków…
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40