W Minabie instalujemy się w eleganckim hotelu. Do tej pory sypialiśmy w raczej mało przytulnych, najtańszych lokalach. W Minabie za 90 zł dostajemy bardzo duży i luksusowy pokój z lodówką pełną zimnych napojów. Było tam między innym irańskie piwo. Całkowicie bezalkoholowe i raczej średnio smaczne. Najwyższa pora brać się za ptaki bo chociaż wmawiamy sobie, że przyjechaliśmy tu też ogladać zabytki i stare miasta to jednak ptaki najbardziej nas interesują a póki co widzieliśmy tylko bilbila białouchego i trochę pospolitego ptactwa miejskiego.
W Minabie wzbudzamy spore zainteresowanie. Patrzą się na nas wszyscy a wiele osób podchodzi się przywitać. W Iranie nie przechodzi się obok obcego tak jak w Polsce tylko podchodzi się go powitać i zaproponować pomoc. To niesłychane ale obcy ludzie podchodzą oferując transport, jedzenie, nocleg. Większość rozmów odbywa się mieszanką angielsko-persko-polską. Od tej pory po kilkadziesiąt lub więcej razy dziennie wypowiadam zdanie: "Man hastam lacheston, forsi baledi nisztam. To łamanym Perskim ma oznaczać "Jestem z Polski. Nie mówię po Persku". Reakcje na Polskę są różne. Niektórzy wymieniają nazwiska Lewandowski, Lato, Wałęsa. Inni nie mają pojęcia gdzie to jest i trzeba im tłumaczyć, że między Rosją a Niemcami. To też nie każdy załapuje ale każdy twierdzi, że bardzo lubi Polaków. To nie są tereny popularne wśród turystów więc kto umie to pyta po co przyjechaliśmy. Nie mogą pojąć, że przybyliśmyz Polski żeby zobaczyć jakieś ptaki. Całość konwersacji spoczywa na mnie. Kaśki nikt nie zaczepia i o nic nie pyta.
Łapiemy taxi w kierunku Zatoki. Wysiadamy w oddalonej o 30 kilometrów miejscowości Tiyab i zaczyna się. Kraski orientalne i żołny wschodnie latają dookoła. Są też jakieś dzierzby i biełorzytki ale nie mamy dla nich czasu. Kraski i żołny ważniejsze. Mamy pierwsze zdjęcia. Jeszcze skowrończyki małe.
19. Kraska orientalna
20. Żołna wschodnia
21. Skowrończyk mały
Tiyab leży około 3 kilometry od Zatoki ale nie bardzo da się dojsć do brzegu bo wszędzie pełno różnych kanałów. Woda w tym rejonie dosyć szybko podnosi się i opada. Nie znamy cylku przypływów i odpływów i nie chcemy wejść gdzieś, skąd po kilku godzinach nie będzie można wyjść. Idziemy do portu małych łodzi rybackich i pytamy o możliwość wynajecia łodzi. Nikt nie zna słowa po angielsku ale my znamy już kilka po persku. Dogadujemy się na łódź z obsługą za 50 zł ale musimy jezcze mieć zgodę Straży Granicznej a paszporty zostały w hotelu. Zupełnie przypadkiem miałem w plecaku skserowane paszporty z wycieczki do Maroka. Wystarczyło. Wymienię ciekawsze gatunki widziane z łodzi: czaple rafowe (czarne i białe), pelikany kędzierzawe, sieweczki pustynne, mongolskie i morskie, ogromne ilości kulików wielkich i mniejszych, szablodzioby, krwawodzioby, rycyki, biegusy zmienne i malutkie, brodźce piskliwe. Ekipa z łodzi szybko załapała, że atrakcją dla nas nie jest pływanie jak najszybciej a jak najwolniej. Kilka minut musiałem wyjaśniać, że do ptaka trzeba podpływać mając słońce za plecami bo inaczej zdjęcie nie wyjdzie. Bardzo sprawnie udało się porozumieć i co chwila wpadają kolejne gatunki. Łodzią trochę buja więc robię ogromne ilości zdjęć tego samego w nadziei, że coś wyjdzie ostro.
22. Czarna czapla rafowa na drzewie namorzynowym
23. Kulik wielki
23. Szablodziób
24. Błotniak stawowy
Panowie bardzo chcieli pokazać nam flamingi ale tłumaczą, że jest przypływ i ptaki gdzieś odleciały. Trudno. Na początek wystarczy. Wracay do portu bardzo zadowoleni. Idziemy na okoliczne bagienka. Zaczyna się odpływ. Udaję się podejść czaplę siodłatą.
25. Czapla siodłata
Gdy siedzieliśmy przy bagienku w oczekiwaniu na jakiegoś ptaka kilkaset metrów od nas zatrzymał się samochód. W naszą stronę zaczął kuśtykać pan o kulach. Podszedł zapytać czy nie potrzebujemy wody lub jedzenia. Pan dosyć dobrze mówił po angielsku. Mówi, że właśnie jedzie na ryby więc zapszasza nas na swoją łódź. Długo nie musiał nas namawiać. Do zachodu słońca pływamy po Zatoce Omańskiej. Pan z kolegami łowią ryby a my obserwujemy ptaki. Załogi wszystkich łodzi dookoła dowadują się, że mają do czynienia z gośćmi z Polski.
26. Połowy
Wracając na brzeg dostrzegamy kilkadziesiąt krabożerów. To jeden z gatunków, który najbardziej chcieliśmy zobaczyć. Jest już ciemnawo ale podkręcam ISO na 1600 i proszę o podpłynięcie do ptaków. Pierwszy, drugi, trzeci raz przepływamy obok krabożerów. Mają już chyba ze 300 zdjęć ale łodzią bardzo buja. Dwa ostatnie wychodzą w miarę ostre. Jest już za ciemno. Możemy wracać.
27. Krabożer
Teraz pora na kolejną odsłonę irańskiej gościnności. Panowie rozkładają na brzegu dywan, wyciągają fajkę wodną, rozpalają ognisko. Częstują nas herbatą i ciastkami. Złowione ryby solą bardzo mocno i smażą bez patroszenia. W ognisku ladują też 2 żywe homary. Nie dajemy się namówić na ich konsumpcję. Siedzimy z nimi chyba do 22. Pokazywali nam w telefonach filmy z irańskich imprez. Bez chust na głowach i w strojach raczej europejskich lub amerykańskich. Pytamy co grozi osobom na filmach gdyby rząd je zobaczył. Więzienie lub śmierć. Reżim jest straszny.
Na koniec wzywają taksówkę, która ma odwieźć nas do hotelu. O płaceniu za cokolwiek nie ma mowy. Taksówka dla gości z Polski jest gratis mimo, że musi specjalnie jechać 30 kilometrów.
Użytkownik laszlo111 edytował ten post 03 stycznia 2015 - 10:52