Jak widzę, tego "kotka" jeszcze tu nie było. Dotąd trzy razy zdarzyło mi się spotkać (i fotografować) lamparty (dwa razy w Azji i raz w Afryce), ale jedno spotkanie było wyjątkowe - dwa lata temu (luty 2015) w indyjskim parku narodowym Sasan Gir. Jest to ostatnia na świecie ostoja lwa azjatyckiego i właśnie z powodu lwów się tam wybrałem. Lwy fotografowałem podczas rannej wizyty w rezerwacie. Po południu wybrałem się do rezerwatu ponownie, bez nadziei na spotkanie drapieżników, które o tej porze powinny spać, raczej z myślą o jeleniach aksis i ptactwie. W pewnym momencie przed maską naszego jeepa, w odległości może kilkunastu metrów, drogę (trakt) przebiegł właśnie lampart. Najprawdopodobniej został przez kogoś spłoszony, bo w pierwszej chwili nawet nas nie zauważył (co pozwoliło nam podjechać nawet jeszcze trochę bliżej). Dostrzegł nas jak już był po drugiej stronie. Wtedy się sprężył (zdjęcie nr 1), potem aż przysiadł (2), żeby podumać co to za dziwne łyse małpy w metalowej puszce. W końcu uznał, że jesteśmy niezbyt interesujący i sobie poszedł, rzucając na odchodnym ostatnie spojrzenie (zdjęcie nr 3). Całe zdarzenie w/g zapisów w exifie trwało około pół minuty, a lamparta miałem w odległości od 13 do 18 metrów (też w/g exifa).
(1)
(2)
(3)