Kolejna próba zmagań z rykowiskiem...Nade mną chyba wisi jakaś klątwa pogodowa...Jak jest fajnie, byki ryczą, łażą - to mgła nad rzeką taka, że ledwie czubek nosa widać...
Dziś miało być inaczej - co prawda wczoraj wieczorem już trochę wiało, prognozy zresztą wiatr zapowiadały, ale kolega donosił o dużej aktywności byków wieczorem, więc byłem prawie pewien sukcesu.
O 3 zadzwonił budzik, szybka herbatka, plecak już spakowany.Teraz tylko 40 km samochodem , 20 minut spacerku i jestem na swojej miejscówce.
Faktycznie, wieje dość mocno, ale po drugiej stronie rzeki, w zaroślach pięknie odzywa się byczek, tęsknie nawołuje łanie.
Niebo bezchmurne, pięknie wygwieżdżone - jest super, byczek porykuje co raz śmielej.
Zegarek pokazuje 4.40 więc do świtu już niedługo...Od południa pojawia się na niebie chmura, bardzo szybko zakrywa gwiazd i księżyc, robi się ciemno i zaczyna padać...
Byk dale ryczy...Pada ciągle raz silniej raz mocniej.... Byk w końcu milknie, o 6 przestaje powoli padać i niebo się przejaśnia, przemokłem , siatka pod którą siedzę też jest doszczętnie mokra, zamoknięte rękawiczki robią się coraz bardziej nieprzyjemne - zaczynam się trząść, ale postanawiam wysiedzieć do 7.
Prawie się udaje - kilka minut przed, jak już prawie nie czuję końców palców postanawiam dać spokój tej zasiadce, i trochę się przejść - postanawiam odwiedzić pobliskie bajorko, nad którym widziałem ostatnim razem dwie łanie - jedyne jelenie jakie udało mi się zobaczyć podczas moich wizyt w tym miejscu.
Podchodzę ostrożnie - są !! Co prawda zauważamy się równocześnie, ale udaje się nawet zrobić fotkę !
Zimno, zmęczenie - wszystko mija jak ręką odjął - mam swojego pierwszego jelenia !!
kilka kroków dalej udaje się jeszcze podejść śniadającą spokojnie kozę.
Dobra, koniec tego - trzeba powoli kończyć.
Idę nieśpiesznie do auta, ogladając przy drodze masę świeżych tropów - zarówno łan jak i byczków.
Nagle zauważam ruch po lewej stronie,drogi, może 30 metrów de mnie -byk !!!
Z zarośli w nawłocie wyszedł młody byczek , niestety emocje mnie poniosły, zamiast zatrzymać się w bezruchu, gwałtownie kucnąłem - jeleń zauważył ruch podniósł łeb i zaczął się przyglądać, po czym zawrócił i niespiesznie poszedł z powrotem, udało się tylko zrobic nieostrą fotkę znikającego w nawłociach poroża...
Kurcze, dawno tak szczęśliwy z terenu nie wracałem.
Teraz szybko do domu, herbatka przy obróbce fotek - szybka drzemka i do pracy.
W piątek znów ruszam
85.
Łania by Tomek Wielgus, on Flickr
86.
Łania by Tomek Wielgus, on Flickr
87.
Śniadanie by Tomek Wielgus, on Flickr