Napisano 07 lipca 2007 - 19:23
FERRER, z wiśni i innych owoców to tylko umownie nazywa się "wino" - te prawdziwe tylko z winogron. Moge podac Ci sprawdzony przepis na "wino" z wiśni dziś wieczorem jak sie skontaktuje ze swoim Ojcem - robi doskonałe.
Odnośnie nalewek to zasada jest bardzo prosta:
Owoce zalewamy alkoholem - tu trzeba się zastanowić czy ma być "męska" czy "damska". Jesli wersja pierwsza to mieszamy spirytus z wódką w proporcjach 1/1 - to da"moc" jakieś 70%. Takim alkoholem zalewamy owoce i odstawiamy na miesiąc (lub trochę dłużej) w szczelnie zamkniętym słoju. Po miesiącu płyn zlewamy w inny słó a owoce zasypujemy cukrem (lub nie.. niektórzy lubia wytrawne nalewki - tu znów trzeba zdac się na swój gust i zasypac cukru tyle ile nam odpowiada, zreszta i tak zrobi się syrop, kótry bedziemy łaczyć z zalewą, robiąc to "do samku"). Zasypane owoce odstawiamy na miesiąc az do uzyskania syropu. Po tym czasie łączymy zalewę pierwsza z syropem (wedle uznania) i znów odstawiamy do sklarowania na miesiąc. w tym czasie na dnie zbierze sie osad (to szczególnie wazne przy nalewkach z miodem!!) i trzeba bedzie nalewke ściągnac z nad tego osadu. Klarowanie ułatwia dosypanie na kilka dni przed ściągnięciem i przefiltrowaniem (przez gazę) dosypanie do nalewki szczypty soli. I to tyle ogólnych zasad. Dodam jeszcze, że owoców z syropu nie łączymy z nalewką, lae mozna je wykorzystać, np. do ciast, deserów (lody z takimi owocami są pyszne) a ja lubie śliwki ze śliwówki i wiśnie z wiśniówki "pozatapiać" w goracej czekoladzie - zadna bombonierka się nie umywa do takich słodyczy. Poniżej kilka przepisów na nalewki (orzechówka to sprawdzony w mojej rodzinie przepis - warto o niej pomyśleć własnie teraz kiedy mamay do dyspozycji lipcowe orzechy!!, pozostałe z lowiecki.pl)
Orzechówka
To co podaję to tylko orientacyjne proporcje.
Potrzeba około 10 zebranych na początku lipca orzechów (powinny po przekrojeniu puszczać sok i jednocześnie mieć wyraźny rysunek miąższu w środku). Orzechy koniecznie trzeba umyć a najlepiej każdy z osobna zanurzyć w mocnym spirytusie (bez tego jeśli jest mokry rok może pojawiać się pleśń). Po tym pokroić w ćwiartki i wsypać do słoika (słoik i pokrywka muszą być koniecznie wyparzone). Orzechy zalewamy alkoholem i tu jest dowolność: można zalać samą wódką lub mieszanką wódki i spirytusu (w proporcji 1/1 , np. 0,5 litra wódki i 0,5 spirytusu – to da około 70%, ale trochę odparuje, a i tak później będzie jeszcze rozcieńczane wódką). Polecam ten drugi sposób – nalewka jednak powinna mieć swoją moc. Alkohol powinien całkowicie zakrywać orzechy. Słój zakręcamy szczelnie i odstawiamy na 1 miesiąc, co kilka dni nieco mieszając zawartością. Może stać w nasłonecznionym miejscu, ale nie ma konieczności. To czy nalewka prawidłowo „pracuje” poznaje się po barwie – powinna być od jasnozielonej, poprzez ładną butelkową zieleń aż do niemal czarnej.
Po upływie miesiąca płyn zlewamy do innego naczynia (można wykorzystać ten moment do pierwszego filtrowania – zlewać płyn przez gazę – już wtedy odfiltruje się sporo takiej czarnej „smoły”) i szczelnie zakręcamy. Orzechy pozostałe w słoju trzeba zasypać bądź cukrem, bądź miodem. Cukier ma tą zaletę, że nalewka zawsze wyjdzie klarowniejsza (brak nierozpuszczalnych frakcji, które posiada miód), ale mniej smaczna. Na tą ilość nalewki, którą podałem wystarczy około 6 łyżek stołowych cukru lub miodu. Później i tak – zależnie od gustu i smaku - trzeba będzie „dosycić” nalewkę. Orzechy zasypuje się wyłącznie po to, by uzyskać syrop. Zasypane orzechy zamykamy szczelnie i również pozostawiamy na miesiąc. Po tygodniu już powinien się zrobić z miodu lub cukru płyn.
Po upływie miesiąca łączymy uzyskany syrop (bez orzechów) z odlanym wcześniej płynem. To jest dobry moment żeby zastanowić się co chcemy uzyskać – czy „męską”, mocną nalewkę (ma właściwości lecznicze, to ta którą robię) czy esencję do zaprawiania wódek. Jeśli pierwszą, to konieczne będzie z pewnością doprawienie syropu miodem (według smaku, żeby nie była zbyt cierpka i gorzka) i rozcieńczyć jeszcze wódką do uzyskania mocno bursztynowego koloru. Sama uzyskana esencja raczej nie nadaje się do picia, raczej tylko w formie kropli i dlatego rozcieńczenie i doprawienie będzie konieczne. Jeśli w grę wchodzi opcja z esencją do zaprawiania czystej wódki (też ponoć niezła) to syropu nie rozcieńcza się alkoholem, a tylko dodaje miodu (lub nie – według smaku) i takim czymś zaprawiać wódki.
Połączony syrop z płynem powinien klarować się przynajmniej kolejny miesiąc (najlepsza nalewka wyjdzie jak poczeka do Bożego Narodzenia). Tym razem powinien jednak stać w ciemnym miejscu. W tym czasie nieco zmieni kolor na jeszcze bardziej bursztynową i sklaruje się. Utworzą się dwie warstwy górna – klarowny płyn i niewielka dolna – osad. Po upływie przynajmniej miesiąca najlepiej wężykiem ściągnąć klarowny płyn znad osadu i rozlać do butelek (można też całość zlewać przez bardzo gęstą gazę). Jeśli nalewka wydaję się mało klarowna to można dosypać szczyptę soli (tylko naprawdę niewiele) i pozostawić na jeszcze jeden dzień. Nie znaczy to jednak, że osad jest czymś złym – niektórzy wolą nawet mętniejsze nalewki, ale raczej sklarowana lepsza. Trzeba też pamiętać, że jeśli nalewka jest na miodzie, nie na cukrze, to nawet po klarowaniu i zabutelkowaniu osad będzie się wytrącał.
K R U P N I K a’ la kris
Składniki: 1l spirytusu (96%),
1 kg miodu (najlepiej gryczanego) lub 0,6 kg miodu + 0,4 kg cukru,
0,25 l wywaru z „korzeni”.
1. Miód ( lub miód i cukier ) gotować w garnku aż do pozbycia się piany ( ok. 1 – 1,5 godz.).
2. Wywar z korzeni:
I wariant (optymalny)
ok. 0,6 l wody, 2 laski cynamonu, ½ gałki muszkatołowej, 20 goździków, kilka kawałków korzenia imbiru ( jak kostki do gry 3 – 5 szt.), ½ laski wanilii, skórka pomarańczowa ( z jednej średniej pomarańczy).
Korzenie gotować razem do odparowania około połowy wody. Po zakończeniu gotowania i lekkim wystudzeniu ostrożnie przelać do innego naczynia starannie unikając zanieczyszczeń ( można próbować przecedzić przez gazę).
II wariant
ok. 0,6 l wody, 1 czubata łyżeczka cynamonu, ½ gałki muszkatołowej, 20 goździków, 1 łyżeczka imbiru, ½ laski wanilii, 1 czubata łyżeczka proszku „skórka pomarańcz .”
Korzenie wrzucić do wody z tym, że proszek cynamonowy, imbirowy i „skórka pomarańczowa” wysypać na kawałek białego, bawełnianego materiału i związać nitką ( powstaje coś na kształt gruszeczki) i dopiero potem wrzucić do wody. Gotować do odparowania ok. połowy wody. Poczekać aż wywar częściowo ostygnie i delikatnie zlać do innego naczynia ( najlepiej małego słoika). Odstawić do lodówki, a po 2-3 dniach jeszcze raz delikatnie zlać najklarowniejszą część wywaru.
Przegotowany miód lekko studzimy i łączymy z wywarem z korzeni i spirytusem. Jeżeli trzeba dolewamy przegotowanej wody do uzyskania odpowiadającej nam mocy. Uzyskane w ten sposób 2,3 l krupniku będzie miało moc ok. 42 %. Po wymieszaniu rozlewamy do butelek i szczelnie zamykamy.
Krupnik powinien „dochodzić” minimum 1 miesiąc. Jeszcze lepszy jest po upływie minimum pół roku leżakowania. Smakosze pijają krupnik trzyletni.
DERENIÓWKA
Składniki, przemrożone owoce derenia, spiritus, 1 kg cukru, 2 szkl wody.
(owoce zbierać w miesiącach, wrzesień, październik)
Owoce wypłukać, usunąć pestki.
Gąsiorek napełnić do ¾ owocami derenia, zalać spiritusem, zakorkować, odstawić w ciepłe miejsce na 4 tygodnie, po czym spiritus zlać do drugiego gąsiorka, zakorkować i postawić w ciemnym miejscu.
Owoce zalać syropem do przykrycia, ( proporcje syropu, na1 kg cukru, 2 szkl przegotowanej wody, syrop może być również z miodu). Gąsiorek wstawić do ciepła na 1 miesiąc, po czym zlać nalewkę, połączyć ze spiritusem, dobrze wymieszać, napełnić butelki, zakorkować i w głębokiej konspiracji przechowywać w ciemnym miejscu.
Owoce wykorzystać do ciasta po wysmażeniu.
Śliwówka
Owoce wypestkować, umieścić w słoju i zalać alkoholem (1 do 1 spirytus i wódka ~ 70%). Odstawić na 6 tygodni w ciemne miejsce. Po upływie tego czasu alkohol zlewamy do innego słoja a śliwki zasypujemy cukrem (ilość zależy od tego jak dużo alkoholu i czy chcemy wytrawną czy słodką. Nie przesadzać z cukrem, na litr zalewy około 4-5 łyżek stołowych cukru. Później zawsze można dosłodzić a chodzi o to żeby cukier wyciągnął syrop z owoców i.. żeby je zakonserwował oraz uzdatnił do dalszego użycia – na słodycze). Owoce odstawiamy na 1 miesiąc – zrobi się syrop. Po tym łączymy syrop z zalewą (bez owoców) i odstawiamy na kolejne 30 dni. Nalewka nadaje się do picia, ale najlepszy smak uzyskuje po około pół roku leżakowania.
Na zakończenie dodam, że śliwowica to nie nalewka a destylat. Nalewką jest śliwówka.